Przejdź do głównej treści Przejdź do wyszukiwarki
Szkoła Podstawowa im. św. Jana Pawła II w Radziszowie

Krzysztof Wesołowski - Kuta i Urszula Popowicz- powieść w odcinkach

PROLOG

Początek i Koniec
Alfa i Omega
Dzień i Noc
Życie i śmierć



Kiedy jedno się zaczyna
Drugie końcem to zamyka
I tak kręcą się bez początku
W z góry ustalonym porządku

 

Tylko nicość się nie kończy
Tylko nicość wiecznie trwa
Bo nicość początku nie ma
Tylko od zawsze trwa

 

Wszystko co ma początek
Koniec też musi mieć
Nawet w wielkiej powieści wątek
Musi kiedyś przestać biec

 

Coś zaczyna się powoli,
Potem szybko, pędem goni
Rośnie, pnie się i rozkwita
I wtem nagle w otchłani świata znika
Tak właśnie, moi drodzy, początek się rozwija
A Sóliona podróż się właśnie zaczyna

 

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Kto znajdzie ukrytą wiadomość?

Sólion nie jest zwyczajnym nastolatkiem. Zresztą… czy ktokolwiek w tym wieku jest zwyczajny?

Zaczynając od imienia, przechodząc przez korzenie, a kończąc na jego geniuszu (tak on jest geniuszem) - wszystko jest nadzwyczajne.

Zacznijmy od początku.

Nasz bohater nazywa się Sólion Trópos (czyta się soljon tropos).

Nazwisko znaczy z greckiego tyle co droga, a imię w języku ojczystym (później dojdziemy, co to za język) to stalowe słońce.

Jego rodzice, nadając mu takie imię, mieli nadzieję, że chłopiec będzie nieugięty jak żelazo a jego intelekt zrozumie tajemnice gwiazd.

A ponieważ Sólion jest dobrym synem, spełnił ich oczekiwania!

Jest jeszcze jedno znaczenie nazwiska, które ja osobiście lubię najbardziej : stal i słońce to rzeczy dość groźne i niebezpieczne.Tak samo jak on.

Rzecz kolejna - pochodzenie. Ten chłopak ma naprawdę niezwykłe korzenie!

Jego matka pochodzi z Trópos i to z nie byle jakiej rodziny a z rodu pierwotnych władców tego starożytnego, ukrytego państwa.

Rodzina od strony ojca to pozornie zwykli obywatele Kraju Wschodzącego Słońca, którzy żyli z połowu owoców morza. Ponieważ dziadek zmarł dość wcześnie, ojciec nie mógł porzucić rodzinnego interesu, i bardzo rzadko widywał syna. Natomiast informacje o babci Soliona zawsze owiane były tajemnicą i co ciekawe, chłopak nigdy jej nie poznał. Sami chyba przyznacie ,że relacje rodzinne Soliona są intrygujące.

Rzecz trzecia, która w mojej ocenie jest najbardziej niesamowita (wszystko jest niezwykłe ale rozumiecie o co mi chodzi) to jego intelekt. Nasz bohater jest geniuszem nad geniuszami. W wieku pięciu lat pokonał mistrza szachowego, a zajęło mu to zaledwie pięć minut. Mając lat siedem, wygrał krajowy (polski) konkurs matematyczny, a rok później europejski. Zadziwił tym wyczynem wielu, ale niczym czerwony super gigant, gwiazda, która pojawiwszy się, wypełnia kosmiczną pustkę swoim ogromem, lecz szybko przemija, tak i o Solionie zapomniano bardzo szybko. Kiedy chłopak poszedł do podstawówki, od razu przeskoczył trzy klasy, a rok później był już uczniem klasy ósmej.

Powiedzieliśmy sobie już całkiem sporo o przeszłości Sóliona, proponuję, żeby zająć się teraz jego teraźniejszością. Nasz bohater jest szczupłym nastolatkiem średniego wzrostu, o kruczoczarnych, krótkich włosach i twardych rysach twarzy. Prawie wszystkie osoby, które z nim rozmawiały, mówiły że najbardziej niesamowite w jego wyglądzie są oczy. Z pozoru identyczne, choć kiedy ktoś się przyjrzał, dostrzegał zaskakującą różnicę. Prawe oko ma dosłownie granatowe. Mroczne i tajemnicze. Natomiast lewe jest ciemnofioletowe, hipnotyzujące, ale piękne.

Sólion zawsze ubiera się elegancko i często nosi okulary przeciwsłoneczne. Nie lubi bluz z kapturem i krótkich spodenek.

Jak myślicie, z którego z tych powodów dokuczali mu w szkole najbardziej? Jeżeli zaznaczyliście ZE WSZYSTKICH to znaczy, że chodziliście kiedyś do szkoły.

Właśnie! Byłbym zapomniał o sprawie edukacji naszego bohatera!.

Kiedy chłopak poszedł do podstawówki, od razu przeskoczył trzy klasy, a rok później był już w ósmej. Nie miał przyjaciół (bo jaki ósmoklasista zaprzyjaźniłby się z ośmiolatkiem? ), rodziny (poza mamą) a tym bardziej dziewczyny.

Wmawiał sobie i innym, że nie potrzebuje nikogo.

Chociaż Sólion nie przyznawał się do tego nawet przed samym sobą, ta samotność bardzo mu dokuczała. Sprawiała, że jadł marchewki…

. Żartowałem! Kiedy był sam, zawsze projektował, i to zazwyczaj rzeczy niebezpieczne.

rys. A. Gudowski

Chociaż chłopak bardzo pilnował swojego szkicownika, pewnego dnia nauczyciel znalazł jego rysunki, które nasz bohater nieopatrznie zostawił na swojej ławce po lekcji. Na początku myślał, że to tylko jakieś bazgroły, więc schował je do torby, z zamiarem oddania ich właścicielowi. Stało się jednak inaczej…Kilka dni później mężczyzna miał spotkanie z przedstawicielem wojska. Jakoś w połowie rozmowy, gdy wyciągał z teczki ważne dokumenty, na biurko wypadły szkice Sóliona. Nauczyciel zażenowany bałaganem w swej torbie, zaczął dukać przeprosiny, ale przerwał w połowie zdania, gdy zobaczył wyraz twarzy oficera.

- Aktimsok ot anoilos aicbab - żołnierz miał tak poplątany język, że tak mniej więcej brzmiały jego słowa

- Czy wszystko w porządku? - zapytał przestraszony nauczyciel (podejrzewam, że nieczęsto widywał wojskowych -jakie to dziwne)

- Przepraszam - odpowiedział wyraźnie zawstydzony swoją reakcją - wydawało mi się… nieważne.

- Ależ nie - powiedział nauczyciel, chyba trochę zły na Sóliona i jego projekty, ale nawet nieźle to maskował - to ja przepraszam. To są rysunki jednego z moich uczniów.

- Czy mogę się przyjrzeć? - zapytał spokojnie oficer

- Ale…temu….? – dopytywał zadziwiony profesor.

- Czy mogę się przyjrzeć? - powtórzył z naciskiem wojskowy

- Tak. Niech będzie - nauczyciel z rezygnacją podał szkice Sóliona

Wtedy właśnie świat dowiedział się o talencie chłopca i o rzeczach, które projektował.

Okazało się, iż są to profesjonalne projekty, niesamowicie niebezpiecznych urządzeń…

Jeszczę tego samego dnia zadzwonił do niego generał z ofertą kupna naszkicowanych patentów, ale Sólion odmówił - światu nie potrzebna była kolejna wielka wojna.

Przepraszam, zagalopowałem się. Miałem opowiadać o teraźniejszości a znowu odleciałem. Dobrze, ale od czego by tu zacząć? (-Najlepiej od początku! – O.K., dzięki, mamo! ). No więc od początku. Nasza historia zaczyna się na plaży….

 

 

ROZDZIAŁ DRUGI

Plaża

Ach, plaża. Uwielbiam plaże. Ten mięciutki piasek, który włazi wszędzie a potem nie można się go pozbyć spomiędzy palców przez najbliższy tydzień. Niezwykłe patyki, za pomocą których można walczyć z groźnymi piratami albo strzelać się z kosmiczną policją. Taki tłum, że nie można znaleźć spokojnego miejsca przez kilometry plaży. No jak tu tego wszystkiego nie kochać?

Klasa Sóliona miała pojechać na wycieczkę nad morze z okazji zakończenia szkoły. Ogólnie wszyscy się cieszyli, ale nasz bohater miał mieszane uczucia. Z jednej strony, fajnie, że nie będzie nudnych lekcji, a on będzie mieć więcej czasu na skończenie swoich prac; z drugiej strony, półtora tygodnia w towarzystwie nieznośnej grupy nastolatków,którym w głowie jedynie imprezowanie. Istny horror!

Podczas pakowania okazało się, że nie można zabrać nad morze żadnych urządzeń elektronicznych, na przykład laptopów, a Sólion miał właśnie na laptopie przygotowywać swoje projekty. I tak właśnie jedyna fajna rzecz związana z tą wycieczką przepadła bezpowrotnie.

“Cóż wycofać się już nie można, więc może zabiorę kartki?”

“A może jednak, jak poproszę to się pani nade mną zlituje i będę mógł zabrać laptopa?”

“Albo chociaż tablet?”

- Sólion! Obiad! - z dołu dochodził głos mamy, ale Sólion go nie usłyszał.

“Szkoła jest brutalna. Moja kariera upadnie, jeśli szybko czegoś nie wymyślę”

“A może by przebrać laptopa za coś innego? Na przykład za książkę? - zachwycił się swoim pomysłem. -  No cóż, jestem w końcu geniuszem… Powinno się udać… Tak, tak to powinno zadziałać…”

Jeden szczegół nie dawał mu jednak spokoju. 

“Ale co jeśli ją otworzą? … Podstęp nie wypali, i nie napiszę pracy… Albo jeszcze gorzej…Co jeżeli oni…”

- Sólion! Do jasnej ciasnej, chodź na obiad! Od pół godziny cię wołam! Geniusze też muszą jeść, bo inaczej zwiędną nad tymi swoimi laptopami! - głos mamy stawał się coraz bardziej natarczywy. 

- Tak? - zapytał zdziwiony.

- Co tak!? Wołam cię na obiad, od pół godziny!  

- Nie słyszałem. Już idę.

rys. A. Gudowski

- No i gdzie ten obiad? - Sólion rozglądał się po kuchni, ale im bardziej szukał obiadu, tym bardziej go tam nie było. 

- Masz na myśli kolacje, tak? -  głos mamy  był jakiś taki ...dziwny.  

- Nie. Wołałaś mnie chwilę temu na obiad, czyż nie? - Sólion poczuł zniecierpliwienie. Przerywają mu rozmyślania, a jak już przyjdzie, to wymyślają zagadki!

- Odgrzej sobie. W lodówce jest burrito. - westchnęła mama. 

            To właśnie jest Sólion! Czas to dla niego pojęcie względne. Albo dłuży się niemiłosiernie, albo upływa zbyt szybko. W czasie, kiedy obiad zdążył wystygnąć, chłopak znalazł rozwiązanie wręcz cudowne w swej prostocie.   Zadzwonił do wychowawczyni i ustalił z nią, że może zabrać swojego laptopa. Musi tylko zgodzić się  na pewne warunki:

1 To co na nim robi jest pod kontrolą nauczycieli.
2 Szkoła nie bierze odpowiedzialności za ewentualne uszkodzenie lub zgubienie sprzętu.
3 Przez większość czasu będzie go przechowywała pani, a Sólion dostanie go tylko za jej zgodą.

Negocjacja warunków kosztowała go świeży obiad. 

            Wiecie co? Nudzi mnie to. Przeskakujemy od razu do plaży, bo mam dosyć tych przygotowań.

            Sólion opala już swojego laptopa, a my w tym czasie przejrzymy sobie listę wydarzeń, które miały miejsce od przygotowań do przyjazdu na plażę: 

  1. Pakowanie się (nudy)

  2. Jazda autobusem (nudy)

  3. Pierwszy dzień, wycieczka nad Westerplatte (jeszcze większe nudy)

  4. Pierwsza noc (niestety nudy)

  5. I wreszcie przyjazd na plażę

            “Ach - pomyślał Sólion opalając się na plaży - to są dopiero prawdziwe wakacje”

Nagle coś przerwało jego rozmyślania. To rówieśnicy, biegający dookoła niego po plaży. Dodam jeszcze, że robili to dość głośno.

 

rys. L. Jaskuła

Plaża była całkiem ładna. Nie była pusta, ale bardzo zatłoczona też nie. Kiedy nasz bohater opalał się na leżaku, widział przed sobą tylko morze. Turkusowe fale leniwie rozbijały się o brzeg, szumiąc przy tym uspokajająco, a chmury sunęły powoli po niebie, układając się w różne kształty np. trójwymiarowy model cząsteczki diwodorku tlenu. Jedyne co przerywało ten senny nastrój to wesołe delfiny bawiące się w oddali. W momencie kiedy Sólion sięgnął po laptopa (którego pozwoliła mu zabrać wychowawczyni), z małego lasku znajdującego się tuż za nim, do torby wpadł mały patyk (ale jak tam wleciał to mnie nie pytajcie; są takie rzeczy, których nawet autor nie rozumie), ale Sólion tego nie zauważył. Wreszcie znowu mógł pisać. Niestety, od czasu do czasu jego myśli zaprzątały inne tematy: 

            “Czy oni nigdy się nie męczą? Biegają tak już od około godziny siedemnastu minut i trzydziestu ośmiu sekund.”

Albo:

            “Ach, czemu oni są tacy głośni?”

W końcu Sólion, zahipnotyzowany spokojnym rytmem uderzających o brzeg fal zasnął z laptopem na kolanach.

            Jego klasa bawiła się w piratów (gdybym to ja chodził do klasy razem z chyba największym geniuszem tego pokolenia, też spędzałbym czas na głupotach i dziecinnych zabawach, żeby odpocząć od mądrych słówek i wzorów chociaż na chwilę). Wszystko było dobrze, lecz po pewnym czasie zaczęli się nudzić. Kiedy spostrzegli, że Sólion zasnął, pomyśleli, że na pewno ma w swojej teczce coś,co urozmaiciłoby ich grę. Podeszli, otworzyli torbę i …

- Nic! - wykrzyknęli wszyscy jednocześnie, po czym spostrzegli swój błąd i zaczęli uciszać się nawzajem.

- Ćśśś - rozlegało zewsząd 

Już mieli wrócić do poprzedniej zabawy, kiedy jedna osoba spostrzegła mały patyk na samym dnie teczki.

- Ej patrzcie -zwróciła uwagę innych na przedmiot   - Jak myślicie co to jest?

- Zwykły patyk. Zostaw go i chodźmy!

- Pomyśl, po co Sólion trzymałby w swojej “super tajnej” teczce zwykły patyk?

- Ona ma rację. To na pewno jest coś ważnego. Tylko co?

- Może pendrive?

- Albo kamera?

- Albo broń! Przecież on pisze prace na temat najskuteczniejszej broni! Patyk to najlepszy kamuflaż!

- To ma sens. Sprawdźmy to!!

DZIECI! Nie róbcie tego w domu! Nie celujcie patykiem, który podejrzewacie o bycie bronią w: inne dzieci (chyba że was wkurzają), swoje rodzeństwo (chyba że też was wkurza), rodziców (nawet jak was wkurzają. Mogą się jeszcze kiedyś przydać) i w siebie samych!

To tyle w kwestii przepisów. Wracamy do opowieści. 

Jedna osoba wzięła patyk do ręki i wycelowała go w innego ucznia (podejrzewam ,że tego którego nikt nie lubi). Następnie zacisnęła palec w miejscu, gdzie powinien być spust i …

- Aaaaaa! - rozległ się krzyk.

To był uczeń, w którego patyk został wycelowany….

 

 

Ciąg dalszy nastąpi...

 

Nasza placówka

Zegar

Kalendarz

Lista wydarzeń w miesiącu Marzec 2024 Brak wydarzeń w tym miesiącu.

Imieniny